- Oj Jack, Jack musisz coś wreszcie ze sobą zrobić. Chodzenie dookoła wzgórza jest bezcelowe. W dodatku nie pomaga w rozwiązywaniu problemów.-Mówiłem sam do siebie obchodząc zielony pagórek.
- Gdyby tak… nie to bezsensu. – Sapnąłem robiąc kolejną rundę. Po lewej stronie było nieduże jeziorko.
- Ostatnim razem nie skończyło się to dobrze. – Spojrzałem na bliznę na pysku i drugą biegnącą na brzuchu. – Chociaż…co innego mi zostało. Wystarczy, że znajdę jakiegoś wilka lub kogokolwiek i wszystko będzie w należytym porządku. Tylko, w którą stronę teraz? – Rozejrzałem się dookoła.
- Hmm… po drugiej stronie jeziora słychać czyjś śmiech. Trochę denerwujący. – Powiedziałem za głos. – A więc kierunek „ Druga Strona Jeziora”! Na świętego Death’a jak ja nienawidzę pływać. Ugh! – Wykrzyknąłem, poczym wszedłem do zimnej jak na tą porę roku wody.
Płynąłem tak z 2 minuty. - W sumie nie było aż tak źle, nie pamiętam czemu tak maru… O rzesz ty… moja łapa!!! Co to do diabła jest?! Jakaś krzyżówka ryby i jeża?!
- Nie to wcale nie jest żadna krzyżówka. To Didon Hystrix. Gdybyś chodził do szkoły wiedziałbyś takie rzeczy. Pff.- Powiedziała z zadartym nosem jakaś wilczyca wychodząc zza krzaka.
- Tak, tak – warknąłem z dosyć chłodnym spojrzeniem – a teraz spadaj. Nit Ci nie mówił żeby nie rozmawiać z obcymi, zwłaszcza takimi, którzy mają pełno blizn? – Spytałem z szyderczym uśmiechem zbliżając się do niej. Mała automatycznie się cofnęła. Już miała uciekać, gdy – No już nie bój się nic ci nie zrobię. To był taki żart. Szczeniak taki wyszczekany a jednak taki sam jak wszystkie. – Powiedziałem.
- Hej! – Krzyknęła z oburzeniem.
Odpowiedziałem na to swą przerażającą miną pokazującą zęby. Wilczyca znowu zrobiła krok w tył.
- Hahahahaha!!! – Padłem na plecy śmiejąc się nieustannie.
- Przestań to nie jest zabawne! – Powiedziała przerażonym głosem.
- Oj no przestań. Nie bądź taka poważna. Uśmiechnij się, Maleńka. – Sapnąłem podnosząc się.
- Nie jestem mała!!! Mam już rok! – Wykrzyknęła znowu zadzierając nos.
- Tak, tak – pacnąłem ją lekko w łeb. – A teraz powiedz jak się nazywasz, „Wielgaśna”?
- A tak się składa, że nie! Mam na imię Arkadia. – Wypowiedziała dumnie. – A ty? – Spytała zaciekawiona.
- Jack…, choć wolę by mówiono do mnie Joker.
- Joker? Dziwne. - Rzekła po czym spojrzała na moją łapę. – Nie boli Cię? Może zaprowadzę Cię do watahy. Na pewno ktoś Ci pomoże.
- Nie, nie bol…
-Co?
- Znaczy tak. Chyba ta ryba miała truciznę. Wiesz trochę kręci mi się w głowie. - sapnąłem łapiąc się za głowę i kręcąc się w kółko
- O nie! Chodź szybko, pokaże Ci drogę! – Młoda wbiegła między drzewa.
- No to mi się udało, hahaha. – Wycedziłem i poszedłem za małą w głąb lasu.
Arkadia pobiegła tak szybko, że straciłem ją na chwilę z oczu. Na szczęście zgubiłem ją tuż przy jakiejś jaskini. Była całkiem ładna, tylko te kolory. Choć w sumie gdyby było więcej fioletu to...
- Cześć, to ty jesteś Jack? - Wyrwała mnie z myśli młoda wilczyca.
- Hmm to zależy. O co chodzi? - Odpowiedziałem nieufnie.
- Jesteś tym wilkiem który zranił się w łapę, tak? - Okrążyła mnie i bacznie się przyglądała. W jej oczach nie było widać strachu, przerażenia czy też innej negatywnej emocji. Patrzyła na mnie z zaciekawieniem. - Opatrzymy Ci tą ranę, ale chyba będziesz musiał zostać tu na dłużej. Trucizna zajęła już ok. 30 % twojego ciała, zaraz może zrobić się nie przyjemniej.
- Ah tak. - odpowiedziałem ze smutkiem. Szkoda, by było gdyby się dowiedziała, że jestem odporny na jakiekolwiek trucizny. - Wiesz, jak mam tu dłużej zostać, to może zostanę na zawsze? - Spytałem niepewnie jakbym rozbrajał bombę.
- ... To świetny pomysł Jack, możesz tu zostać ile chcesz. - wypowiedziała z radością.
- Wiesz, wolę gdybyś mówiła mi Joker...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz