Był to jakiś nowy basior. Nigdy wcześniej go nie widziałam. Jego futro było ciemno-szare albo jasno-czarne. Grzywę miał czerwoną, tak jak czubki uszów i ogona. Na jego twarzy zagościł nieszczery uśmiech. Sytuacja stała się niezręczna.
-Yyy... - zaczęłam rozmowę. - Cześć?
-Witam. - odpowiedział i usiadł.
Już miałam iść, ale nieznajomy rzekł:
-Już idziesz? - spytał z ironią w głosie.
-Tak. Mam ważne sprawy Alfy... - nie dokończyłam.
-Alfy? Masz własną watahę? - zapytał mnie już z większym entuzjazmem i wstał.
-Tak. Nazywa się Wataha Śnieżnego Puchu.
-Mhm... - wymamrotał. - A... przyjmujecie nowych członków?
-No nie wiem... - odwróciłam wzrok. - A co umiesz?
-Zobacz. - powiedział a oczy mu zabłysły.
W oddali zobaczyłam królika. Basior dmuchnął powietrzem i w błyskawicznych tempie przyniósł go do mnie. Miał go w pysku, ale królik jeszcze żył. Trzymał się całkiem dobrze... nawet za dobrze. Nieznajomy przycisnął mocniej zęby i gryzoń padł martwy.
-Co... jak to zrobiłeś? - spytałam go.
-A. - odpowiedział. - Zna się sposoby.
-Całkiem nieźle. Możesz dołączyć do watahy. Może i to za wcześnie... ale mianuję cię Przywódcą Polowań.
-Świetnie. A tak w ogóle jestem Vanitas.
-Nazywam się Celestia. - podałam mu dłoń.
<Vanitas? Co dalej? :D >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz