Razem z Luną chodziłam przez jakieś dziwne, ale i piękne tereny. Obie nie miałyśmy jeszcze watahy.
-Luna? - wypowiedziałam jej imię, gdyż zeszła mi z oczu
-Tak? - wyskoczyła zza krzaków
-Jesteś. Dobrze. Nie oddalaj się tak - przytuliłam ją
-Dobrze, dobrze - mruknęła - przecież się nie zgubię - odsunęła się i pobiegła do lasu
-Luna!
Pobiegłam za nią. Ona ciągle gdzieś wyskakuje, a potem muszę jej szukać. W końcu jest moją młodszą siostrzyczką.
Zapadał zmrok. Chodziłam po lesie i szukałam Luny.
-Luna! - krzyczałam - Luna!
Zauważyłam ją. Podbiegłam do niej, ale się nie odwróciła. Cały czas patrzyła na dół, na dolinę. Ja też zerknęłam. Piękne widoki. Poleciałam na dół, a Luna za mną. Usiadłam obok Luny i szeptem zaczęłam piosenkę:
Cichy zapada zmrok,
Luna dokończyła:
Idzie już ciemna noc.
Razem:
Zostań, zostań wśród nas,
bo już ciemno i mgła-a.
Zostań, zostań wśród nas
Luna:
Tak jak byłeś za dnia.
Zaśmiałyśmy się.
Pomyślałam, że tu są piękne widoki, duże tereny, czysty wodopój i dużo zwierzyny. Zwróciłam się do siostry:
-Luna, a może założymy watahę?
-Watahę? W sumie czemu nie, ale jak ją nazwiemy? - zapytała
Zaczął padać lekki śnieżny puch.
-Wataha Śnieżnego Puchu - odpowiedziałam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz